niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 7

-No właśnie to jest kurwa moje życie i przeżyje je jak będę chciał a ty ani nikt inny nie będzie w nie ingerował. -Powiedział wkurzony, wstał od stołu i poszedł na górę.
No tak najlepiej teraz uciec od rozmowy bo przecież to jego życie, które właśnie do reszt sobie psuje. Ale to jest jego sprawa i skoro chce to ja nie będę się w jego życie mieszać. Zostawiłam zakupy na blacie w kuchni i wyszłam z domu zatrzaskując za sobą mocno drzwi. Wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Zatrzymałam się przed domem wyciągnęłam telefon i napisałam sms-a do Justina
 "Pamiętaj że po jutrze jedziemy do Victorii. Wytrzeźwiej do tego czasu."
Schowałam telefon do kieszeni, wyszłam z auta zamykając je i poszłam w stronę domu. Weszłam mocnym krokiem do środa, byłam nadal wkurzona na przyjaciela. W salonie siedział Chris i oglądał telewizję.
-Ogarnij swojego przyjaciela!-zwróciłam się do brata i poszłam na górę do swojego pokoju.

*Z perspektywy Christiana*
Siedziałem sobie w spokoju oglądając telewizję kiedy do domu weszła wkurzona Caitlin mówiąc mi że mam ogarnąć Justina. Hmm..o co tutaj może chodzić? Pewnie gdy pójdę na górę jej się zapytać to i tak nie otrzymam odpowiedzi. Postanowiłem zadzwonić do Justina.Niestety ten również chyba nie miał zamiaru ze mną rozmawiać. Nie czekałem dłużej, wziąłem do ręki kluczyki do auta i wyszedłem z domu. Pojechałem do przyjaciela. Wszedłem bez pukania na dole nikogo nie było więc poszedłem zobaczyć na górę, Justin  był w swoim pokoju.
-Siema. Może Ty mi powiesz o co chodziło Caitlin kiedy weszła do domu i powiedziała mi "Ogarnij swojego przyjaciela" ? -Spojrzałem na niego pytająco.
-Wpierdala się w moje życie, tyle w temacie. Jeśli ty również masz taki zamiar to lepiej już idź.-Powiedział oschle.
-Stary znowu piłeś? Jebie alkoholem w całym mieszkaniu.-Zmieniłem temat gdy poczułem nieprzyjemny zapach.
-Tak jak mówiłem możesz już wyjść.-Powiedział wskazując palcem na drzwi.
Bez zastanowienia wyszedłem. Skoro tak chce sobie życie zniszczyć to jego sprawa. Tylko niech później mi nie mówi że ja go nie ostrzegałem. Wróciłem do domu z powrotem usiadłem na kanapie i załączyłem telewizor. W stu procentach tym razem miałem wyjebane, przecież te chłopak ma osiemnaście lat ja mu nie będę dyktował co ma robić.

<Następnego Dnia>

* Z perspektywy Victorii*
Wstałam o dziesiątej rano. Isabelle właśnie weszła do pokoju, nie wiem gdzie była.
-Cześć śpiąca królewno. Pielęgniarka powiedziała że jak chcemy to możemy o 11 wyjść przed ośrodek na ławkę pogadać i się przewietrzyć bo jest piękna pogoda, -Powiedziała z uśmiechem na twarzy dziewczyna.
-W końcu trochę wyjdziemy z tego więzienia. -Powiedziałam zadowolona. Wstałam z łóżka i poszłam się ubrać do wyjścia. Zjadłam szybko śniadanie i byłam gotowa do wyjścia.
Usiadłyśmy na ławce w pięknym parku obok ośrodka. Na początku siedziałyśmy cichutko podziwiając widoki ukazujące się naszym oczom. Wszystko było tak bajeczne.  Nie do opisania słowami. Na innych ławkach siedziały również dziewczyny z naszej kliniki większość z nich miała już duże brzuchy i wyglądały marnie, my z Isabelle byłyśmy już w dość dobrym stanie, może to dlatego że nawzajem dodajemy sobie otuchy i pomagamy. Można powiedzieć że nawet zaprzyjaźniłyśmy się. Byłam dumna z tej przyjaźni. Ale oczywiście to nie oznacza że zapomniałam o Caitlin która zrobiła dla mnie dużo i jeszcze więcej.
-Pięknie tutaj.-rozpoczęłam konwersację z dziewczyną.
-No nie da się ukryć. Vicki i co terapia ci pomaga?
-Można powiedzieć że już wierzę w lepsze jutro. A Ty jak się czujesz?
-Też powoli coraz lepiej. Słuchaj muszę spytać bo nie daje  mi to spokoju. Czy twój chłopak to Justin Bieber? -Zapytała z lekkim uśmiechem a ja nie wytrzymałam i parsknęłam mocnym śmiechem.
-Dokładnie tak. To właśnie on wciąż mi powtarza żebym wierzyła i nigdy nie mówiłam nigdy, mówię Ci że to nawet pomaga. Spróbuj a sama się przekonasz-Odpowiedziałam opanowując śmiech.
-Hmm...spróbuję. Powiedz mi jak Ci się żyję z tak wielką gwiazdą jak on? -zapytała z zaciekawieniem
-Zupełnie jak z normalnym człowiekiem. Wiesz w zasadzie on jest normalny chłopakiem, ale ma wyjątkowy charakter o takim chłopaku chyba każda dziewczyna marzyłaby. Jestem dumna z tego że to właśnie ja mam taki skarb przy sobie. Nie mam zamiaru oddać go nikomu.-Powiedziałam z uśmiechem.
-Tylko pozazdrościć, ja to zawsze na frajerów trafiałam. Ale cóż takie życie.
-Wiesz ja też przed Justinem trafiałam na samych frajerów aż w końcu natrafiłam na tego jedynego, z Tobą też tak na pewno będzie. -Powiedziałam klepiąc dziewczynę po plecach.
Nagle do parku wyszła pielęgniarka
-Wszyscy wracamy do ośrodka-Powiedziała wystarczająco głośno aby wszystkiego osoby usłyszały.

<Następny Dzień>

*Z perspektywy Caitlin*
 Wstałam o ósmej rano,ubrałam się i umalowałam do tego jeszcze ułożyłam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Pierwszy kierunek to dom Justina. Bałam się że chłopak znowu będzie pijany jak przez ostatnie kilka dni. Nie ręczę za siebie.Po dziesięciu minutach byłam już u przyjaciela pod domem. Weszłam bez pukania do domu i od razu poczułam ten ohydny zapach, znowu. Jeśli okaże się że on znowu jest pijany to naprawdę koniec, wtedy dopiero zacznę się wpierdalać w jego życie, zamieszkam z nim i będę pilnować. Może mnie przez to znienawidzić ale po czasie zrozumie że to wszystko dla jego dobra. Poszłam do jego pokoju, drzwi były lekko uchylone, weszłam do środka. Justin spał jeszcze.
-Wstawaj chłopie jedziemy do Vicki.-Powiedziałam szturchając lekko przyjaciela.
-Co ? Która jest godzina? - Otworzył usta a wtedy jeszcze bardziej poczułam ten ohydny zapach.
-Znowu piłeś? Kurwa teraz to przejebałeś. Twoja dziewczyna zaczyna powoli dochodzić do siebie to teraz ty zaczynasz jebać sobie życie? Zapewniam cię że Victoria się dzisiaj o wszystkim dowie. A i przyszykuj mi pokój bo wprowadzam się do ciebie. Skoro zachowujesz się jak dziecko to teraz będę jak twoja mamusia. Śpij dalej. -Powiedziała wkurzony i wyszłam z jego pokoju trzaskając za sobą drzwiami.

----
Więc mamy 7 rozdział. Według mnie kiepski jak żaden inny. Pisałam go na lekkim wkurzeni więc to pewnie dlatego. Ostatnio mam złe dni dlatego nie ma codziennie rozdziałów. Komentujcie proszę was to dla mnie ważne. Pozdrawiam <3


środa, 3 lipca 2013

Rozdział 6

 Nowa Postać :                                                   
Isabelle (17lat) -Dziewczyna która w życiu bardzo dużo przeszła a teraz jeszcze zmaga się z ciążą. Gdy poznaje Vicki dziewczyny świetnie się dogadują i pomagają nawzajem. W jej życiu pojawi się w końcu miłość prawdziwa z którą kiedyś miała już do czynienia. 


*Z perspektywy Christiana*

Następnego dnia wstałem o 6, nie wiem dlaczego ale dziwnie się czułem gdy wszystko się tak pokomplikowało. Przykro mi że Justin teraz tak strasznie cierpi a ja nie jestem w stanie mu pomóc. Przykre, chyba zawiodłem go jako przyjaciel. Włóczyłem się bezczynnie po kuchni, nie mogłem znaleźć sobie miejsca wiedząc że Justin pewnie siedzi teraz w koncie i płacze. W końcu postanowiłem usiąść, wpatrywałem się bezczynnie w ścianę i myślałem nad wszystkim, nic ciekawego do głowy mi nie przyszło. Byłem bezradny w tym momencie. Nagle do kuchni zawitała moja siostra po niej  również było widać że jest jej ciężko.
-Ej mała co jest ? -zapytałem gdy dziewczyna zaglądała do lodówki.
-Naprawdę jeszcze pytasz? Moja najlepsza przyjaciółka wylądowała w klinice z powodu DEPRESJI, ponieważ jest w ciąży. Mój przyjaciel w domu pewnie zapłakany i załamany siedzi, a ja nie mam mu jak pomóc. Kurwa oni są tak młodzi ale tyle już przeszli ! Boże widzisz a nie grzmisz...- Powiedziała i opuściła ręce na znak tego że jest bezradna. Wiedziałem że ona również bardzo się tym wszystkim zadręcza, Vicki jest dla niej jak siostra która właśnie w tak młodym wieku popadła w depresję. Wstałem z krzesła podszedłem do siostry i mocno ją przytuliłem.
-Mała nie płacz-przetarłem jej łzy z policzków-będzie dobrze, damy radę. A teraz proszę uśmiech-dodałem unosząc jej twarz tak aby patrzyła mi w oczy, na moją prośbę wymusiła delikatny uśmiech.

*Z perspektywy mamy Justina*

Nie spałam już od 5 rana, nadal trochę nie mogłam uwierzyć w to co wydarzyło się przez te 5 dni przez które mnie nie było. Miałam zostać babcią? A mój syn który właśnie wszedł w największy tryb kariery zostanie ojcem? Jego dziewczyna popadła w depresję? Czy w dzisiejszych czasach życie każdego nastolatka wygląda tak źle jak nie jednego dorosłego? Wiedziałam od razu gdy się dowiedziałam o tym wszystkim że będzie ciężko, ale jestem w stanie pomóc Vicki w końcu ja również w wieku 17 lat zostałam matką i wiem co oznacza przejście z nastoletniego życia w dorosłe w kilka miesięcy. Mi również nie było łatwo ale w końcu razem będzie nam raźniej i damy radę. Uzgodniłam wczoraj wieczorem z Justinem że dzisiaj pojedziemy do Victorii chciałam z nią o tym wszystkim pogadać i wytłumaczyć jej że będzie dobrze mimo wszystko. Gdy na zegarze wybiła godzina 7 rano poszłam do pokoju syna i zaczęłam budzić śpiocha, zajęło mi to nie całe piętnaście minut, o czyżby nowy rekord wstawania ? Ah nieważne są teraz ważniejsze sprawy od tego.
-Justin ja schodzę na dół przyszykować ci śniadanie a ty za ten czas przyszykuj się i weź parę ubrać dla Vicki- przypomniałam chłopakowi który bardzo lubi być zapominalski. Tak jak powiedziałam zeszłam na dół do kuchni przygotować mu śniadanie czyli chleb z jajecznicą i ketchupem jego ulubione śniadanie, chociaż tym  spróbuje poprawić mu humor. Gdy śniadanie czekało już na syna na stole postanowiłam wyjąć parę owoców i kilka słodkości zapakować wszystko i włożyć do torby którą zamierzam dać Victorii. Po godzinie siedziałam już wraz z Justinem w aucie i jechaliśmy do dziewczyny.
Weszliśmy do wielkiego budynku który wewnątrz wyglądał jak szpital w recepcji miła pani skierowała nas do pokoju 218 w którym przebywała dziewczyna mojego syna. Weszliśmy przywitaliśmy się z jej współlokatorką a zaraz za nią z Vicki, dziewczyna nie wyglądała dobrze nigdy nie widziałam jej jeszcze takiej zmarnowanej czuję że pobyt w tej klinice jej się przyda.
-Jak się czujesz skarbie? -zapytał Justin ciemnowłosej dziewczyny
-Umiarkowanie-odpowiedziała krótki bez żadnego grymasu na twarzy. Po chwili poprosiłam chłopaka aby zostawił nas same, ponieważ chcemy pogadać jak to się mówi "Jak baba z babą". Justin bez problemowo opuścił pokój a ja usiadałam na krześle na przeciwko łóżka dziewczyny i złapałam ją za rękę.
-Słuchaj Victoria ja wiem co to jest wczesne rodzicielstwo dobrze wiesz że sama przez to przeszłam tylko że ja przeszłam przez to bez kochającego mnie chłopaka. Widzisz różnica między moją historią a twoją jest jedynie taka że masz kochającego chłopaka,który troszczy się o Ciebie i o dobro dziecka, który chce wychowywać dziecko razem z tobą i chce abyście stworzyli najpiękniejszą na świecie rodzinę, który jest w stanie poświęcić swoją karierę której już może później nie odzyskać ale dla niego nie to jest ważne dla niego ty jesteś ważna i dziecko. Ja wiem że Tobie jest trudno teraz uwierzyć mi w to co mówię ale uwierz mi że Justin widząc cię w takim stanie cierpi tak samo jak Ty. Ja wiem że tutaj ta klinika ci dużo pomoże ale chociaż spróbuj mu uwierzyć że jesteś dla niego najważniejsza, daj mu szansę nie skreślaj go od razu. Przemyśl to tylko o to cię proszę. -Powiedziałam już prawie ze łzami w oczach, to wszystko jest naprawdę trudne i dobrze o tym wiem, ale trzeba z tym walczyć. Dziewczyna mocno ścisnęła moją dłoń, spojrzałam delikatnie na nią  i zobaczyłam lekki uśmiech na jej twarzy, wtedy wiedziałam że wszystko powoli zacznie wracać do normy.

*Z perspektywy Justina*
Siedziałem na korytarzu czytając tweety od fanek nagle mama wyszła z uśmiechem na twarzy z pokoju i kiwnęła ręką abym wszedł, bez zastanowienia powędrowałem do środka. Pierwszy widok który rzucił mi się w oczy to widok uśmiechniętej Victorii
-Justin, przytul mnie. -Powiedziała cichutko. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem tym samym rozklejając się, nie mogłem powstrzymać płaczu dziewczyna również. -Kocham Cię -wyszeptałem jej do ucha a dziewczyna odpowiedziała cichutko :Ja ciebie również Justin.Jesteś dla mnie najważniejszy" Wtedy poczułem niezmierną radość tak jak wtedy kiedy dowiedziałem się że zostanę ojcem. Nie mogłem uwierzyć w cuda jakie zdołała zrobić moja rodzicielka, byłem jej niezmiernie wdzięczny. Po dwóch godzinach musieliśmy już iść bo Vicki miałam tam jakieś zajęcia w grupie, pożegnaliśmy się a dziewczyna pod koniec poprosiła mnie abym przyszedł następnym razem z Caitlin, ponieważ chce jej za całą pomoc podziękować. W drodze powrotnej czytałem sobie tweety od fanek które strasznie wspierały mnie, oczywiście wiedziały o wszystkim od mediów, naprawdę ich wsparcie jest dla mnie zarówno ważne jak od przyjaciół. Tweetnąłem "Dziękuję kochani za wszystko. Jesteście cudowni.Dzisiaj uwierzyłem w lepsze jutro."
Gdy wróciłem od razu zadzwoniłem do Chrisa i Caitlin aby wpadli do mnie pooglądać jakieś filmy czy coś, byłem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Koło godziny 19 przyjaciele byli już u mnie. Do godziny 24 siedzieliśmy i gadaliśmy niestety mocna nas tak rozpierała że nie byliśmy w stanie oglądać filmów, koło pierwszej w nocy przyjaciele wyszli do domu. Poszedłem na górę wziąć prysznic. Gdy leżałem już w łóżku do pokoju weszła mama i usiadła na końcu mojego łóżka.
-Synku śpisz już?
-Nie, mamuś.
-Słuchaj bo jutro muszę jechać do babci, dziadek znowu jest w szpitalu gorzej się czuję, nie mogę zostawić teraz babci samej. Dasz sobie już sam radę?
-Kurcze...chciałbym teraz też być przy babci i dziadku, ale wiesz że nie mogę.
-Spokojnie kochanie wszystko im wytłumaczę na pewno zrozumieją. Justin pamiętaj że o każdej porze możesz do mnie dzwonić gdy będziesz tego potrzebował dobrze ?
-Dobrze mamuś, mną się nie przejmuj najważniejsze zdrowie dziadka
-Ale na pewno ? Wiesz że martwię się o Ciebie i Vicki.
-Mamo na pewno ! Jedziesz i koniec. Zawieść cię rano na lotnisko ?
-Gdybyś mógł skarbie to chętnie. A teraz dobranoc, wyśpij sie. Kocham Cię.
-Też cię Kocham mamuś.
Po krótkiej rozmowie kobieta wyszła z mojego pokoju. Obróciłem się na drugi bok i po chwili już spałem.

O 7 rano zawiozłem mamę na lotnisko i wróciłem do domu. Nie miałem co z sobą zrobić dzisiaj dopiero środa a mi została już tylko jedna możliwość odwiedzenia Victorii którą wykorzystam w piątek. Z nudów podszedłem do barku i wyciągnąłem wódkę. Nalałem sobie pełną szklankę i wypiłem na raz popijając sokiem pomarańczowym. O godzinie 13 byłem już pijany na maksa. położyłem się an kanapie i zasnąłem wstawiony.

*Z perspektywy Caitlin*

Zrobiłam małe zakupy dla Justina i pojechałam go odwiedzić. Zapukałam do drzwi ale pustka nikt nie otwiera, powtórzyłam czynność kolejny raz nadal cisza, powtórzyłam jeszcze kilka razy i nadal nic, postanowiłam wejść sama. Drzwi były otwarte, weszłam do salonu i moim oczom ukazał się widok kogo ? Nachlanego Justina w trupa na stole leżała pusta butelka po wódce a w całym mieszkaniu śmierdziało nieziemsko alkoholem. wkurzyłam się przecież jeszcze teraz tego brakowało żeby Justin zaczął pić. Czy ten chłopak nie może raz zachować się dojrzale?
-WSTAWAJ PIJAKU ! NIE MA SPANIA ! MUSISZ SIĘ OGARNĄĆ CZŁOWIEKU ! MASZ TERAZ ZAMIAR CODZIENNIE SIĘ ZALEWAĆ W TRUPA? ILE TY MASZ LAT ?! WSTAWAJ MI TU SZYBKO! -Wykrzyczałam na cały dom
-Kobieto ciszej..-w odpowiedzi usłyszałam.
-JA CI DAM CISZEJ !  JA CI KURWA DAM WSTAWAJ I TO JUŻ!-Wykrzyczałam ponownie, a chłopak w końcu wstał. Poszedł do kuchni napić się wody i usiadł na krześle.
-Pojebało cię?-zapytał z wyrzutami.
-Mnie pojebało? Naprawdę Ty mnie pytasz czy mnie pojebało ? A to ja się zalewam w trupa z bezradności ? Czy to ja zwalczam problemy alkoholem? Człowieku tylko pogarszasz wszystko tym całym chlaniem! Myślisz że to teraz nam wszystkim pomoże. Kurwa człowieku czy ty nie widzisz co dzieje się z twoim życiem? Jedno wielkie gówno a ty nic z tym nie robisz, powiększasz tylko ten bajzel w twoim życiu. JUSTIN NIKT NIE PRZEŻYJE ŻYCIA ZA CIEBIE ! -powiedziałam wkurzona jak nigdy na przyjaciela, przecież go już do końca pojebało.

__
No więc mamy 6 rozdział :) Według mnie jest taki sobie ale w następnym już będzie trochę więcej ciekawszych rzeczy. Komentujcie, kolejny oczywiście jutro. Pozdrawiam :)

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 5

*Z perspektywy Vicki*
Naiwność ludzi mnie przeraża czy mój chłopak i przyjaciele naprawdę sądzą że ta głupia klinika pomoże mi wyjść z depresji ? Przecież to jest niemożliwe. Już zawsze będę chora i nikt nie jest w stanie mi pomóc. No ale skoro tutaj już jestem,to przynajmniej odpocznę od ciągłych pytań "dlaczego? jak to się stało? " to jest naprawdę denerwujące. Przydzielono mi pokój z dziewczyną w moim wieku, weszłam nie pewnie do pomieszczenia rozglądając się dookoła było dość miło ale oczywiście bez luksusów do których już trochę jestem przyzwyczajona. Dwa łóżka najtańsze do tego obok półka nocna i jedna wielka szafa na dwie osoby, ściany w kolorze zielonym pewnie dlatego że kolor zielony ma uspokajać w co jakoś nie wierzę, ale niech będzie. Jedno okno na bocznej ścianie, trochę jak w psychiatryku się czuję. Rudowłosa dziewczyna spoglądała na mnie niepewnie czułam się lekko niezręcznie nie wiedziałam czy mam się przedstawić czy ją po prostu zignorować, moja głowa podpowiadała mi że wypadałoby się przywitać i przedstawić w końcu tego wymaga kultura.
-Cześć jestem Vicki. A Ty jak masz na imię? -Zapytała cichutko z lekkim uśmiechem na twarzy, dziewczyna również się uśmiechnęła.
-Jestem Isabelle.Miło mi-Odpowiedziała i podała mi rękę. I tak wyglądała cała nasza rozmowa. Usiadłam na swoim łóżku i zaczęłam się wypakowywać. Po jakiejś godzinie byłam już zadomowiona. Położyłam się na łóżku i do uszu włożyłam słuchawki puszczając muzykę tak aby słyszeć wszystko dookoła. Isabelle siedziała ciągle wpatrując się w okno już chyba tak od godziny. Dziewczyna również jest w ciąży z tego co wiem, to jest pewne w końcu klinika  zajmuje się tylko kobietami w ciąży , ale tak samo jak mi brzuszek jeszcze jej nie urósł.
-Więc ile masz lat? -Zapytała w pewnym momencie Isabelle spoglądając, delikatnie na mnie.
-Mam 17 lat a ty?
-Ja również. Widzę że nie tylko ja zostanę tak wczesną matką.
-No tak, nie jesteś sama. Tak właściwie dlaczego tutaj jesteś? -zapytałam zaciekawiona historią dziewczyny.
-Mój chłopak gdy dowiedział się że będziemy rodzicami, zostawił mnie. Nie dałam sobie z tą myślą rady i popadłam w depresję, zamknęłam się w pokoju na dwa tygodnie aż w końcu moja najlepsza przyjaciółka i jej mama zdecydowały pomóc mi się, nie mogły już znieść widoku mojej marności. No i jestem tutaj. A z tobą co?
-A co z twoimi rodzicami? Oni nie chcieli ci pomóc?
-Hmm..zapewne gdyby żyli pomogli by mi, no ale niestety nie ma ich tutaj. Zapytam po raz drugi co Ciebie tutaj sprowadza?
-Gdy dowiedziałam się że jestem w ciąży bałam się że mój chłopak mnie zostawi, wiedziałam że kariera jest dla niego ważna i na pewno nie ma zamiaru jej rzucić szczególnie dla dziecka. Popadłam w depresję w przeciągu kilku godzin, zamknęłam się w sobie czułam że mój chłopak staje mi się obcy. Wszyscy dookoła zapewniali mnie że Justin chce tego dziecka, że jest w stanie rzucić dla rodziny karierę i zająć się nami najlepiej jak tylko potrafi. Chłopak powtarzał mi ciągle że ja i dziecko jesteśmy najważniejsi w jego życiu jednak ja nadal nie potrafię w to uwierzyć. Tylko gdy dziecko się narodzi chłopak pewnie zniknie z naszego życia. Poprzedzam zaraz twoje pytanie moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym gdy miałam roczek, wychowałam się w domu dziecka a gdy dwa lata temu poznałam Justina zamieszkałam wraz z nim i jego matką. -opowiedziałam a na moim policzku pokazała się pojedyncza łza, Isabelle podeszła do mojego łóżka na którym lekko usiało z boku i przytuliła mnie do siebie. Właściwie opowiadam wszystko co mi się przydarzyło nie znanej mi osobie ale czuję że mogę jej zaufać. Po kilku minutach siedzenia w uścisku do pokoju weszła pielęgniarka.
-Cześć dziewczyny,za 15 minut na dole odbędzie się spotkanie depresantek na którym każdy podzieli się swoją historią, do zobaczenia na dole.

*Z perspektywy Justina*
Wróciłem do domu przepełnionego pustką i ciszą. Caitlin i Christian pojechali do siebie, więc zostałem sam w tym dużym domu. Kiedyś towarzyszyła mi tutaj Vicki, pamiętam dokładnie dzień w którym się tutaj przeprowadziła. Weszła niepewnym krokiem rozglądając się z wielkim uśmiechem na twarzy po kolei chodziła od jednego pokoju do drugiego i oglądała wszystko bardzo dokładnie, nie była przyzwyczajona do takich luksusów bo wychowała się w domu dziecka. Kiedy weszliśmy do kuchni i moja dziewczyna zauważyła mamę lekko się zarumieniła i grzecznie przywitała rodzicielkę. Pamiętam że od razu wdały się do rozmowy i bardzo dobrze się dogadywały, można powiedzieć że nawet się zaprzyjaźniły. Moje oczy były pełne łez, nie wiedziałem co mam z sobą zrobić. Wziąłem do ręki telefon, usiadłem na kanapie i wykręciłem numer mamy.
-Cześć synku, co tam u was słychać dzieciaki? -zapytała radosnym tonem rodzicielka.
-Cześć mamuś,kiedy wracasz?
-Co się stało synku? Czy ty płaczesz? Dopiero za tydzień a dlaczego pytasz?
-Mam proszę cię wracaj jak najszybciej potrzebuję cię teraz jak nikogo innego. -Powiedziałem cały zapłakany, wiem nie wypada trochę że chłopak tak beczy ale niestety emocje wzięły nade mną górę. Rozłączyłem się. Miałem nadzieje że matka zrobi wszystko aby jak najszybciej do mnie przyjechać. W czasie kiedy nie wiedziałem co z sobą zrobić poszedłem do barku i wyjąłem z niego whisky którego po pół godzinie już nie było. Bylem wstawiony, lecz nawet to nie pomogło w głowie nadal miałem całą tą sytuację. Byłem tak wyczerpany i pijany że postanowiłem iść do swojego pokoju się przespać, jednak schody sprawiły mi większą trudność niż się spodziewałem, wywróciłem się i tak zasnąłem.
-Justin,Justin-poczułem czyjąś rękę na moim policzku. Przebudziłem się, ale chwila chwila czy ja spałem na schodach? A no tak upiłem się tak że nie byłem w stanie nawet dojść do swojego pokoju więc zdrzemnąłem się na schodach. Zauważyłem wkurzoną twarz matki.
-Cześć mamo-powiedziałem cicho.
-Justin co tutaj do cholery się dzieje ! Dzwonisz do mnie zapłakany że mam wracać nie tłumacząc mi z jakiego powodu, a kiedy wracam w domu zastaję Ciebie pijanego i w dodatku śpiącego na schodach, a Vicki nie ma w całym domu! Wytłumaczysz mi w końcu co się stało? I wstawaj z tych schodów. - No tak mogłem się spodziewać że zostanę skrzyczany z góry na dół, ale nie dziwię się kobiecie. Pozbierałem  się z miejsca na którym spałem i usiadłem na kanapie prosząc matkę aby mi mleko przyniosła. Po kilki minutach kobieta usiadła obok mnie i patrzała na mnie pytająco. Po paru łykach mleka zacząłem jej wszystko tłumaczyć, nie mogła w to uwierzyć, patrzyła na mnie jak na jakiegoś kosmitę. Kiedy skończyłem nie odezwała się po prostu przytuliła mnie mocno a po chwili wyszeptała do ucha "Już dobrze synuś, jestem przy tobie i przejdziemy przez to razem Ja,Ty i Vicki"

___
KOMENTUJCIE ! JUTRO NOWY ROZDZIAŁ POZDRAWIAM ;*

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 4-Nieudane zakupy...

*Z perspektywy Justina*

Wstałem koło 9 rano, dłużej nie umiałem spać. Wstałem z nadzieją że wszystko to mi się przyśniło, że gdy wstanę wszystko będzie tak jak dawniej. Jednak życie postanowiło ze mnie zadrwić i wszystko to stało się naprawdę. Wszedłem do kuchni w której siedziała nad laptopem Caitlin.
-Kochana całą noc nie spałaś? -Zapytałem zaglądając do lodówki w której dosłownie nic nie było. Trzeba by było skoczyć po zakupy, pewnie wypadnie na mnie i na Chrisa.
-Niestety ale dla przyjaciół zrobię wszystko i ceną jest to że w nocy się nie wysypiam.Wiecie dla was jestem w stanie rzucić się nawet w ogień byle wy byście byli szczęśliwi. Na tym polega przyjaźń nasza.-Powiedziała Caitlin próbując się uśmiechnąć ale niestety zamiast tego wyszedł dość śmieszny grymas na jej twarzy, widać było że dziewczyna jest zmęczona i nie wyspana. Właśnie teraz sobie uświadomiłem naprawdę jaką mam wyśmienitą przyjaciółkę, od serca. Wiem że nie przyjaźni się ze mną tylko dlatego że mam mnóstwo kasy, czy dlatego że jestem Justin Bieber ale po prostu lubi mnie etc. Wiecie to taka prawdziwa przyjaźń którą w tych czasach nie jest łatwo znaleźć, na moje szczęścia mi się to udało.
-Dobra wracając do tematu, jak z kliniką? Znalazłaś coś ciekawego ? -Zapytałem z nadzieją że znalazła coś naprawdę dobrego, z godną ufności opieką medyczną.
-No więc wyboru dużego nie ma, jest parę klinik w pobliżu nas ale niestety nie przyjmują kobiet w ciąży-Powiedziała Cait a ja zmizerniałem moja cała nadzieja prysła. -Chwila chwila Justin nie załamuj się, wysłuchaj tego co mam do powiedzenia do końca. No więc  znalazłam też jedna klinikę która znajduje się 10 kilometrów od nas więc nie ma strasznie daleko. I ta cała klinika zajmuje się właśnie tylko takimi przypadkami jak przypadek twojej dziewczyny. Sprawdzałam wszystko dokładniej i są wolne miejsca, a przyjęcia są od zaraz trzeba tylko koło godziny 9 tam zadzwonić i wypytać o szczegóły a na pewno jak najszybciej ją przyjmą i zaczną leczenie.Więc za godzinę będę tam dzwonić, no chyba że Ty chcesz to zrobić w takim razie ja pójdę już spać. Trzeba też jeszcze po zakupy skoczyć, chyba wiesz co robić tak? -Powiedziała przyjaciółka. Na mojej twarzy pojawił się znowu uśmiech a w oczach błysk nadziei.
-Zadzwoń Ty ja pewnie zapomnę zapytać o wszystkie szczegóły. A co do zakupów to idę budzić Chrisa i idziemy do marketu pobliskiego kupić najważniejsze rzeczy, jakieś zachcianki? -zapytałem Caitlin która prawie już zasypiała.
-Nie dziękuję.-Odpowiedziała a ja pomaszerowałem na górę do pokoju gościnnego obudzić Chrisa. Cała ta akcja trwała jakieś 10 minut, niestety mój przyjaciel nie jest najlepszy w stawaniu szczególnie o godzinie 8, no ale cóż każdego szkoda. Wytłumaczyłem mu że musimy jechać do sklepu więc wypadało by zacząć się ubierać, nie protestował i poszedł do łazienki, ja w tym czasie poszedłem do swojego pokoju również się ubrać i ogarnąć trochę. Po 15 minutach w moim pokoju był już przyjaciel i razem zeszliśmy na dół na parking do auta. Dojechaliśmy do sklepu,wzięliśmy wielki wózek i z uśmiechami na twarzy rozpoczęliśmy zakupy. Jeździliśmy między przedziałami i wybieraliśmy wszystko co jest potrzebne, w pewnym momencie zauważyłem idącą młodą kobietę z swoim chłopakiem lub mężem i dzieckiem od razu przed oczami miałem obraz mojej rodziny, która na razie jest w totalnej rozsypce. Zrobiło mi się smutno, Chris niestety to zauważył
-Chodź stary już do kasy-Powiedział klepiąc mnie po plecach, bez słowa poszedłem za przyjacielem. Nie mogę uwierzyć że ten widok tak strasznie mnie dobił, po prostu chciało mi się płakać i wykrzyczeć na cały sklep że jestem cholernym dupkiem który nie umie zająć się swoją dziewczyną która właśnie popada w depresje. Ból rozwalał mnie od środka a ja byłem bezradny. Zapłaciliśmy za zakupy i poszliśmy do auta, wpakowaliśmy wszystko do bagażnika i wsiedliśmy. Oparłem głowę o kierownicę
-Pieprzone życie-Krzyknąłem na cały głos. Christian tylko spojrzał na mnie i powiedział
-Będzie dobrze.
-NIC NIE BĘDZIE DOBRZE ! KURWA MOJE ŻYCIE TO JEDNA WIELKA PORAŻKA ! - powiedziałem i odpaliłem auto. Całą drogę do domu siedzieliśmy w krępującej ciszy. W domu byliśmy kilka minut przed dziesiątą. W środku czekała Caitlin, to dziwne że dziewczyna jeszcze nie zasnęła.
-Dzwonić? -Zapytała przyjaciółka, kiwnąłem potwierdzająco głową a dziewczyna z kieszeni wyjęła telefon wykręciła numer i zrobiła na głośno mówiący aby wszyscy słyszeli o czym jest rozmowa.
-Dzień Dobry z tej strony Caitlin Beadles dzwonię w sprawię mojej siedemnastoletniej przyjaciółki w ciąży. Niestety dopadła ją depresja z którą nie potrafimy sobie dać radę, czy jest możliwość przyjęcia jej do państwa kliniki, jeśli tak to chciałabym zapytać od razu o warunki panujące w ośrodku.
-Witam. Miejsca oczywiście są i jesteśmy w stanie pani przyjaciółkę przyjąć od zaraz. Ogółem cała terapia trwa 3 miesiące przez te dni pobytu można chorą odwiedzać raz w tygodniu po dwie osoby, dzwonić do osoby można 2 razy w tygodniu, oczywiście pacjentka będzie miała zapewnione u nas pożywienie i godną opiekę medyczną.
-Dobrze, czyli kiedy jest możliwe przyjęcie?
-Dzisiaj o godzinie 12?
-Dobrze, więc widzimy się o godzinie 12 w klinice. Bardzo dziękuję,do zobaczenia.
-Do zobaczenia
Przyjaciółka rozłączyła się i z uśmiechem na twarzy poklepała mnie po plechach, zaczyna powoli wszystko się układać oby tak dalej.
-Dobra to ja ide do pokoju Wiki-Powiedziałem zadowolony że zobaczę dziewczynę.
-Nie czekaj Juss, lepiej jeśli ja to zrobię.-Powiedziała dziewczyna stojąc już na schodach kiwnąłem tylko potwierdzająco głową. Po godzinie dziewczyny zeszły na dół z walizką i byliśmy gotowi jechać. Nie jechaliśmy długo jakieś 10 minut.

__
Cześć. Więc postanowiłam wznowić od wakacji bloga, wiecie mam więcej możliwości i czasu. Mam nadzieeję że jeszcze do końca nie straciłam moich czytelników, mam również nadzieję że zdobędę nowe grono czytelników. Według mnie rozdział jest taki sobie. Dedykuję go Izce która najbardziej mnie mobilizuje do pisania. Jeśli chcecie być informowani piszcie albo numery gg lub swoje twittery. Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 3

* Oczami Justina*

Caitlin wyszła z jej pokoju z ciuchami idealnymi do spania i zwróciła się do mnie mówiąc
-Wejdź!-szeroko się uśmiechnąłem i wszedłem do pokoju Wiki., siedziała wpatrując się ślepo w okno, nie spojrzała nawet gdy wszedłem od razu czułem że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych. Podszedłem do Wiki i usiadłem obok niej na łóżku tym samym przytulając ją lecz ona niestety nie odwzajemniła gestu. W tym momencie miałem ochotę wykrzyczeć jej w oczy żeby się ogarnęła ale wiedziałem że to tylko wszystko pogorszy. Zachowałem spokój.
-Wika Ja cię nie zostawię z tym wszystkim samej ! Nie masz się czego obawiać-Wyszeptałem lecz na nic. Moje  nerwy traciły kontrolę aż w końcu wybuchnąłem, wstałem i zacząłem krzyczeć.
-KOBIETO ILE TY MASZ LAT?! DLACZEGO SIĘ TAK ŁATWO PODDAJESZ? TY SILNA ZAWSZE DZIEWCZYNA NAGLE TRACISZ NADZIEJĘ?! WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, MUSI TAK BYĆ ! ANIE NIE UŁATWIASZ TEGO ! WEŹ SIĘ W GARŚĆ I ZACZNIJ MYŚLEĆ O DZIECKU I RODZINIE ! -jednak i to nie pomagało, dziewczyna nadal siedziała cichutko. Nagle zaczęła płakać, uspokoiłem się i podszedłem do niej mocno ją przytulając, tym razem dziewczyna odwzajemniła gest. Po chwili do pokoju wbiegła Caitlin,zauważyła Wiki płaczącą podbiegła do niej i przytuliał tym samym mówiąc do mnie
-Justin zostaw nas już same.-Zrobiłem to o co mnie prosiła przyjaciółka. Byłem zadowolony że mogłem z nią chociaż trochę pogadać. Zszedłem na dół do salonu gdzie siedział Christian, widać było po przyjacielu że jest już zmęczony i chce mu się spać ale musiałem jeszcze z nim pogadać, potrzebuję go teraz i on to zapewne zrozumie. Usiadłem obok niego chwytając się za głowę.
-Co jest stary? -zapytał klepiąc mnie po plecach
-Fuck...to wszystko jest tak pojebane że tego nie da się ogarnąć-Powiedziałęm zmęczony już tym wszystkim co się ostatnio dzieje w moim życiu.
-Kurwa...to mi powiedziałeś konkrety chłopie, konkrety ! -Wkurzył się Christian, nie dziwiłem się chłopakowi pewnie tak samo bym zareagował na jego miejscu.
-No na początku wcale ze mną nie rozmawiała...wkurwiłem się i zacząłem krzyczeć że musi być silna etc..wtedy ona się rozpłakała ja ją przytuliłem i w końcu ten jebany uścisk od niej dostałem..wtedy poczułem że jestem jej teraz potrzebny ale sam muszę jej dać czas aby się pozbierała...teraz potrzebuje mojego spokoju. -Powiedziałem ze łzami w oczach. Nie mogłem uwierzyć że to się dzieję naprawdę,czułem się jak w jakimś kiepskim filmie.
-No to nie ma łatwo. Ale pamiętaj że masz mnie i Caitlin, jesteśmy przyjaciółmi na których zawsze możesz liczyć. A teraz wiesz co nam najlepiej zrobi?
-Co?
-Spanie!

*Oczami Wiki*
Nie miałam zamiaru teraz z nikim rozmawiać. Chciałam zostać sama i to wszystko przemyśleć ale cały czas ktoś mi przeszkadza, chce zemną pogadać chce mi 'pomóc'. Przed chwilą był to Justin który zdał sobie chyba w końcu sprawę z tego że nie jest mi łatwo, teraz znowu Caitlin zmartwiona naszymi krzykami wbiegła do pokoju. I jak tu można mieć chwilę spokoju?
-Kochanie...idź już spać dobrze ci to zrobi. Ja za ten czas zajmę się szukaniem kliniki dla ciebie. Dobranoc-Powiedziała przyjaciółka, podeszła do mnie i dala mi buziaka na dobranoc a zaraz potem wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Miałam trochę czasu na przemyślenia.

*Oczami Justina*
Wstałem koło 9 rano, dłużej nie umiałem spać. Wstałem z nadzieją że wszystko to mi się przyśniło, że gdy wstanę wszystko będzie tak jak dawniej. Jednak życie postanowiło się ze mnie pośmiać i wszystko to stało się naprawdę. Wszedłem do kuchni w której siedziała nad laptopem Caitlin.
-Kochana całą noc nie spałaś? -Zapytałem zaglądając do lodówki w której dosłownie nic nie było. Trzeba by było skoczyć po zakupy, pewnie celnie na mnie i na Chrisa.


                                       ************************************
No więc jest 3 rozdział ;* W sumie miał się dzisiaj wgl. nie pojawić ale pewna dziewczyna (Izka ;*) cały czas motywuje mnie do pisania. I za to bardzo dziękuję ;* Za niedługo pojawi się nowy bohater w opowiadaniu. Pozdrawiam ;*

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 2

Weszłam do domu w którym siedziała Caitlin, Justin i Christian zatrzymałam się na chwilkę i zerknęłam na siedzących na kanapie przyjaciół i pomaszerowałam do swojego pokoju.

*Oczami Justina*
Od razu poszliśmy za Wiką na górę. Usiedliśmy przy drzwiach i Caitlin zaczęła mówić.
-Wika to ja twoja przyjaciółka Cait. Wiem że jest ci ciężko ale to że zamkniesz się w sobie w niczym nam nie pomoże. Teraz powinnaś myśleć o dziecku i rodzinie, Proszę cię otwórz drzwi i porozmawiaj chociaż ze mną! -błagałam dziewczynę która nadal milczała. Po chwili jednak wydusiła z siebie kilka słów
-Ale niech Justin i Chris stąd idą.-Powiedziała szlochając.Wkurzyłem się.
-FUCK...KURWA...CZEMU TY MI TO ROBISZ? JA CIĘ KOCHAM, TO DZIECKO TEŻ! -Wykrzyczałem ale to nic nie dało. Chris podszedł do mnie i powiedział abyś my zeszli na dół bo tak nic nie zdziałamy.

*Oczami Caitlin* 
Gdy chłopcy zeszli, podniosłam się z podłogi i czekałam aż Wika otworzy drzwi. Po kilku minutach siedziałam już w pokoju przytulona do przyjaciółki.
-Wiesz że musisz w końcu się z tym pogodzić i spojrzeć Justinowi w oczy? W końcu za 9 miesięcy będziecie mieli wspólne dziecko ! -Powiedziałam dziewczynie ocierając jej łzy z policzków.
-Ale on nie chce tego dziecka-wyszeptała mi do ucha
-Skarbie...co ty mówisz? On już je pokochał ! Wymyślił imiona. Chce być najlepszym tatą na świecie ! Chce wspólnie z tobą stworzyć rodzinę a ty mi mówisz że on nie chce dziecka?!
-On kłamie.
-Skąd te wnioski? Dziewczyno!!
-Nie wiem tak mi się wydaję. Mam prawo się mylić ! ale rozumiesz że ja popadam w depresję? Że to wszystko mnie przerosło teraz ! A pomyśl co będzie po urodzeniu dziecka?
-Spokojnie maleńka, wyjdziemy z tego !!- Powiedziałam podtrzymując dziewczynę na duchu. Siedziałyśmy jakieś pół godziny w ciszy gdy nagle zobaczyłam że Wika zasnęła. Po woli i po cichu aby nie obudzić dziewczyny, wysunęłam się spod niej i zeszłam na dół do chłopaków.
-I co? Mogę iść do niej i z nią porozmawiać? -Zapytał na wejściu Justin z nadzieją w oczach, niestety nie miałam dla niego zbyt dobrych wieści.
-Ona nie chce  z nikim rozmawiać ! Najprawdopodobniej popadła w depresję, jak tylko wrócę do domu to poszukam jakiegoś ośrodka dla desperatów.-Oznajmiłam załamanym głosem i tylko zauważyłam jak po policzkach Justina zaczynają spływać łzy, a właściwie ocean łez. Podeszłam szybko do niego i mocno go przytuliłam.
-Proszę Justin...nie płacz. Jeszcze ty się nie załamuj ! Musisz być teraz silny jak każdy z nas ! -Powiedziałam sama zapłakana. Pomagałam im jak mogłam ale sama powoli traciłam siły jednak wiedziałam że nie mogę się poddawać i muszę być silna dla ich i dziecka dobra które jest teraz najważniejsze.
-Justin mam prośbę-Powiedziałam dalej trzymając przyjaciela w objęciach.
-Tak?-Zapytał już trochę pozbierany.
-Mogę zostać matką chrzestną dziecka?
-Oczywiście że tak!! Będzie miał najlepszą matkę chrzestną pod słońcem!-Powiedział Justin. Usiedliśmy wszyscy na kanapie. Ogarnęła nas cisza i spokój.
-Może zostaniecie na noc? -zaproponował Justin
-Skoro chcesz-Powiedział Christian
-Mi też to pasuje i nie mam z tym problemu ale musisz mi użyczyć swojego laptopa jeśli mam wam pomóc-Przyjaciel od razu poleciał po swój komputer. Po ustaleniu wszystkich szczegółów dotyczących dzisiejszej nocy poszłam do pokoju przyjaciółki po jakieś ciuchy do spania.

*Oczami Wiki*
Przebudziłam się z myślą że moje nastawienie do tego wszystkiego się zmieniło lecz niestety tak nie było. Zobaczyłam Caitlin szperającą w mojej szafie.
-Czego szukasz?-zapytałam ciekawa
-Ciuchów na noc. Justin zaproponował mi i Chrisowi abyśmy zostali. Oczywiście nie masz nic przeciwko? -Powiedziała z uśmiechem na twarzy przyjaciółka.
-Nie-odpowiedziałam bezczynnie wpatrując się w okno.
-Chcesz pogadać z Justinem? -zapytała Caitlin a Ja nadal patrzyłam się w to samo miejsce.


                                             ************************************
Cześć wszystkim! wiem że mnie tutaj trochę nie było i z całego serca was za to przeprasza i obiecuję się poprawić w 100% ! Teraz kiedy mam trochę problemów pisanie opowiadania jest dla mnie taką odskocznią od tego wszystkiego i robię to z przyjemnością. Mam nadzieję że rozdział w pełni spełnił wasze oczekiwania i doczekam się więcej niż jednego komentarza. Pozdrawiam ciepło. Trzymajcie się ;*


niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 1

-On taki nie jest zapewniała mnie Caitlin
-Obyś się tylko nie myliła. Ale i tak to wszystko nie jest takie łatwe przecież on ma karierę nie może tego wszystkiego tak nagle porzucić
-Zobaczysz będzie dobrze. Musi być-Powiedziała dziewczyna i przytuliła mnie na pocieszenie. Do domu nagle wszedł Justin.
-To ja już może lepiej sobie pójdę. A Ty Wika pamiętaj ON TAKI NIE JEST.-Powtórzyła Caitlin i wyszła lekko się uśmiechając.
Justin przywitał mnie buziakiem w usta. Moje serce nagle zaczęło mocniej bić denerwowałam się strasznie. Bałam się jak chłopak zareaguje, nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć i czy to dobry moment.
-Justin możemy porozmawiać?-Zapytałam cała poddenerwowana.
-Słucham Cię- powiedział zasiadając obok mnie na kanapie i zakładając swoją rękę na moim ramieniu. Lekko spoglądał na mnie.
-Pamiętasz jak uprawialiśmy seks i tak nas poniosło że zapomnieliśmy o zabezpieczeniu? -Zapytałam trochę skrępowana. Widać było po minie chłopaka że nie wie za bardzo dlaczego o to pytam.
-No pamiętam..ale co z tego? - zrobił dziwną minę.
-Więc...
-Czekaj Ty Chyba...nie chcesz  powiedzieć.....że...ten? -przerwał mi chłopak
-Jestem w ciąży.-Powiedziałam szeptem i znowu łzy same zaczeły mi napływać do oczu aż cała się rozpłakałam.
-FUCK! -Krzyknął Justin na cały dom zdenerwowany, popatrzył na mnie i po prostu mocno mnie przytulił. Na początku bałam się że zacznie po mnie krzyczeć i nie wiem co jeszcze ale na szczęście opanował nerwy. Dobrze wiedział że mi też nie ma łatwo z tym wszystkim.
-Spokojnie kochanie damy radę...już kotek nie płacz. Przecież damy rady, nie zostawię cię postaram się aby nasze dziecko miało się najlepiej na świecie niczego nam nie brakuje, pieniądze mamy i dla dziecka mogę nawet wszystkie je wydać-dodał dalej trzymając mnie w swych ramionach.
-Justin czy ty nie rozumiesz? Nic już nie będzie dobrze-odpowiedziałam cicho i pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam go na klucz. Justin podbiegł pod drzwi i błagał mnie abym mu otworzyła ale ja nie miałam zamiaru tego robić. Teraz jedyne czego potrzebowałam to chwili spokoju, abym wszystko mogła przemyśleć. miałam ochotę zamknąć się w sobie NA ZAWSZE.

*Oczami Justina*
Nie dawała za wygraną. Nie wiedziałem co mam robić i jak się zachować w takiej sytuacji. Bałem się że może sobie coś zrobić. Zbiegłem szybko na dół chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Catlin.
-Cait? Słuchaj potrzebuję cię i to teraz!
-Justin spokojnie będę za 5 minut! - Zapewniała mnie dziewczyna. Rozłączyłem się i z powrotem wróciłem na górę pod drzwi Wiki. Nagle Wika wyszła ze swojego pokoju ubrana do wyjścia i bez słowa zeszła na dół nie zwracając na mnie uwagi.  Pobiegłem za nią.
-Gdzie idziesz? Do Caitlin? Ona zaraz tu będzie, dzwoniłem! -Powiedziałem ale dziewczyna nic nie powiedziała oprócz
-Będę za jakąś godzinę- I wyszła. Nie pobiegłem za nią po prostu musiała chyba sobie wszystko na świeżym powietrzu przemyśleć. Na pewno dobrze jej to zrobi.

*Oczami Wiki *
Wyszłam do parku na umówione miejsce. Usiadłam na ławce i czekałam na Maxa. Po 5 minutach chłopak zbliżał się do mnie z oddali.
-Cieszę się że zgodziłaś się na spotkanie-Przywitał mnie przytulając. Usiedliśmy razem na ławce.
-Więc po co chciałeś się spotkać? -chciałam dowiedzieć się na samym początku co mój były może ode mnie chcieć.
-Chciałem pogadać. Po tym jak ze mną zerwałaś nasz kontakty się urwały. Nie wiem co u ciebie jak życie ci leci ? -Zapytał z uśmiechem na twarzy. Szczerze nie wierzyłam mu że tak bezinteresownie chciał ze mną pogadać coś musiało się za tym kryć, ale jeszcze nie wiem co.
-A nawet nie ma co gadać. Powiedz lepiej co u ciebie?
-A też nie ma ciekawie. -Nagle mój telefon zaczął dzwonić na ekranie wyświetliło się "Justin" Nie odebrałam.
-Musze już lecieć. Pa. Skontaktujemy się jeszcze kiedyś. -Powiedziałam i poszłam do domu. Niestety Max nie ustąpił i uparcie chciał mnie odprowadzić pod dom w końcu się zgodziłam. Przy domie pożegnałam się znowu gestem przytulenia i rozeszliśmy się.




                                          *****************************************
Więc mamy 1 Rozdział! :) Jak wam się podoba? Według mnie nie  jest całkiem źle :) Jeszcze w ostatniej chwili go zmieniałam :D Życzę miłego czytania ! Jeśli chcecie być informowani o następnych rozdziałach na e-maila, gg, sms(tylko osoby z plusa) lub Twitterze to pisać w komentarzach :) ;* Wesołych <3